Czuję się całkiem nieźle a nie minął jeszcze tydzień od zabiegu. Wstępnie dowiedziałam się,że powinnam odczekać miesiąc nim wrócę do ćwiczeń ( upewnię się jeszcze w środę podczas ściągania szwów ). Czyli z Nowym Rokiem witajcie regularne treningi!!! :) Teraz muszę się skupić na podkręceniu metabolizmu w kwestii żywienia. Aktualnie moja dieta jest fatalna, spożywam za mało kalorii ale nie mam na to większego wpływu. Jem zdecydowanie za mało i nie tak jak powinnam. Jeszcze co najmniej tydzień muszę zadowolić się gotowanymi warzywami. Potem będę starać się nauczyć swój organizm funkcjonowania z odpowiednią liczbą kalorii i z normalnym, zdrowym jedzeniem. Podobno mogę mieć problem z surowymi warzywami, ale może akurat ja będę tym szczęśliwcem którego takie problemy ominą ( oby, wizja braku moich ulubionych sałatek doprowadza mnie do palpitacji serca ;) )
Boję się trochę powrotu do prawidłowego jedzenia, na pewno mój organizm zareaguje lekkim skokiem wagi. Większość osób jedząc tak jak ja teraz, spadła by mocno z wagi ale u mnie następuje błyskawiczne dostosowanie się do niewielkiej ilości jedzenia, metabolizm zwalnia i każda próba powrotu na właściwe tory to spory wysiłek. Wystarczy zwrócić uwagę na fakt, że kilka dni głodówki przed i pooperacyjnej sprawiło, że waga wskazuje 62 kg , czyli prawie dokładnie tyle ile przed wyjazdem do szpitala. Kolejny dowód na to, że aby zdrowo gubić kilogramy trzeba jeść, zgodnie z naszym zapotrzebowaniem kalorycznym i ćwiczyć. Głodówki nic nie dają, oprócz późniejszych problemów z metabolizmem.
Mam nadzieje,że ten miesiąc pozwoli mi na uporanie się z tym problem i kiedy w styczniu wrócę do ćwiczeń wszystko wróci do normy :) Na szczęście wracam też powoli do leków bo ich brak zaczęłam już odczuwać.
Proszę, o to mój nowy (zdrowszy ;) ) brzuch! Może nie prezentuje się teraz pięknie ale mnie jego widok cieszy niezmiernie. W końcu nie będę musiała się bać się kolejnego ataku .
A po powrocie do domu czekała na mnie mała niespodzianka... W czasie mojego pobytu w szpitalu trwała akcja - 40% w sklepach Rossmann. Zależało mi na jednym lakierze do paznokci. Pełna zaufania do swojego męża wysłałam go do sklepu i... oczywiście podołał zadaniu i sprawił mi niespodziankę dodając jeszcze coś "od siebie". W końcu remont ciała to nie tylko ćwiczenia i zdrowe odżywianie ;)
mąż jak złoto :) a brzuszek masz piękny, nawet z tymi łatkami :*
OdpowiedzUsuńprzynajmniej komuś się podoba :D
UsuńFsantastycznie ze juz po, a jakie masz superowe gociochy!!!! Wracaj do sil!!!
OdpowiedzUsuńKochana, taką Żonę mąz powinien obsypywać codziennie prezentami. Podziwiam ogromnie za cierpliwość, wytrwałość i upór.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! :*
UsuńWszystkiego dobrego Magda, wracaj do sił! przeczytałam Twoj post o walce z waga i PCOS i serdecznie Ci gratuluje. Ja jestem na początku drogi, dlatego wiele dla mnie znaczy to co opisałaś. Dzieki serdeczne.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za ciepłe słowa :* Powodzenia! Na pewno Ci się uda :)
UsuńDaguś to akurat spodnie od piżamy :D
OdpowiedzUsuń