niedziela, 24 listopada 2013

Szpitalnie...

Dziś spokojny wieczór, zbieram siły na najbliższe dni  w szpitalu i pierwszą w  życiu operację. Torba spakowana a największą jej część zajmują książki. Licząc się z  5-6 dniowym pobytem musiałam zaopatrzyć się w co najmniej pięć książek ;) Niestety szybko czytam. Niestety bo uniemożliwia mi to spokojne napawanie się lekturą, ale ma to też swoje plusy, zwłaszcza teraz gdy czas wolny to towar mocno deficytowy ;) Ale najbliższe dni zamierzam spędzić na czytaniu i spaniu. W końcu we wszystkim należy szukać plusów, prawda? W sumie szpital to takie trochę SPA - narzucony spokojny rytm dnia, obsługa, kapcie, piżamy a i jakiś basen się znajdzie ;) 

Do zobaczenia za kilka dni!

środa, 20 listopada 2013

Moja metamorfoza - zdjęcia

Poniżej zdjęcia mojej dotychczasowej metamorfozy. Przyznaję,że pokazywanie zdjęć "przed" wymaga ode mnie sporo odwagi ;)  Jeszcze wiele pracy przede mną ale i tak jestem zadowolona i dumna z tego co osiągnęłam.


Tak było przed:






A tak jest teraz :) (dla przypomnienia waga 63 kg, 170 cm)









Moja droga do tego celu została opisana w pierwszym poście :)

Klik

Profil na facebooku :)

Staram się ogarnąć kwestię wizualną bloga,na razie jak widać napotykam na zacięty opór ;)

Ale założyłam profil na facebooku! Zapraszam https://www.facebook.com/cialowremoncie?ref=hl


wtorek, 19 listopada 2013

Problem numer 1 - brzuch

Tak jak wspominałam mój brzuch zasługuje na osobny post ;) Jest to część ciała którą najtrudniej będzie mi doprowadzić do zadowalającego wyglądu. Czasem myślę, że jedynym rozwiązaniem byłaby operacja. Ale to ostateczność, bo po pierwsze brak na nią środków, po drugie to jednak znacząca ingerencja w organizm a po trzecie to by było za proste ;) Postaram się powalczyć z nim na kilka innych sposobów.

Jego wygląd jest składową kilku kwestii. Zawsze miałam bardzo delikatna skórę, skłonną do rozstępów - pierwszych nabawiłam się w wieku 10 lat! W okresie dojrzewania gdy szybko rosłam było jeszcze gorzej (rozstępy na plecach, biodrach i pupie). Kiedy planowałam zajście w ciążę oprócz zdrowotnego przygotowania postanowiłam zadbać o skórę tak aby zminimalizować ryzyko powstania nowych. Smarowałam skórę brzucha i bioder regularnie preparatami przeciw rozstępom, nawilżałam, masowałam. Kiedy dowiedziałam się,że zostaniemy rodzicami przykładałam do tego jeszcze większą uwagę, kupiłam chyba wszystkie polecane preparaty. Być może pomogły, bo bez nich mogło by być jeszcze gorzej...

Efekt był taki,że pierwsze rozstępy pojawiły się w 8 tygodniu gdzie jeszcze nie przybrałam nawet grama. Rozstępy pojawiły się nie na brzuchu a ...udach. Ale i na brzuch przyszedł czas. Podczas całej ciąży przytyłam tylko 8 kg. Mój brzuch był mały, zgrabny a każda wizyta u lekarza czy w szpitalu kończyła się komentarzami lekarzy i położnych "Taki mały brzuszek a tyle rozstępów?! Pierwszy raz coś takiego widzę." Nie było to miłe, ale jakoś się z tym pogodziłam. W końcu to niewielka cena za zdrową, wspaniałą córkę :)

Po porodzie ważyłam mniej niż przed zajściem w ciążę, brzuch nie wyglądał dobrze ale myślałam,że sytuacja się jednak poprawi. Dalej wmasowywała w siebie litry kremów. Niestety potem nastąpił gwałtowny skok wagi o którym pisałam w pierwszym poście. Pół roku po urodzeniu córki zdecydowałam się na serię trzech zabiegów mezoterapii igłowej. Nie był to tani zabieg (ok 1300 zł ) ale mimo wszystko było warto, może moje rozstępy nie zwęziły się, ale przed zabiegiem po dotknięciu ich, skóra się zapadała bardzo głęboko. Mezoterapia je wypełniła, odżywiła mocno skórę. Może na pierwszy rzut oka nie było widać dużej różnicy ale w dotyku była znacząca . Niestety nawet dermatolog estetyczny stwierdził,że tutaj nic więcej nie da się zrobić. Być może leser pomógł by nieco ale przy tak dużej powierzchni koszty byłyby bardzo, bardzo duże.

W trakcie moich ćwiczeń brzuch regularnie smarowałam masłem firmy Ziaja http://ziaja.com/kosmetyki/1868,maslo-do-ciala-ukierunkowane-ujedrnianie . Myślę,że stosunek ceny do jakośći jest bardzo dobry. Biorąc pod uwagę jak bardzo wymagająca jest moja skóra to, to masło jest godne polecenia. Myślę,że bez niego byłoby dużo gorzej. Teraz skóra w dolnej części brzucha lekko zwisa, na pewno jest tam jeszcze tkanka tłuszczowa ale wiem tez,że na pewno są tam też jakieś mięśnie ;) Niestety nadmiar skóry je przykrywa. Tą luźną skórę widać zwłaszcza gdy leżę na boku :( wtedy wszystko "leci". W pozycji pionowej widać dodatkowo,że skóra z prawej strony zwisa bardziej co tworzy nieestetyczny widok.

Mam nadzieję jednak, że regularne smarowanie, masaże gąbką i oczywiście ćwiczenia sprawią,że jego stan się poprawi. Na razie pogodziłam się z tym,że w bikini już nie wystąpię ;)

Oczywiście będę zdawać relację na bieżąco - na razie jedno jest pewne, w przyszłym tygodniu przybędzie mu kolejna ozdoba w postaci  blizny pooperacyjnej :D

Oto kilka zdjęć poglądowych:



To zdjęcie zrobione zostało jakiś czas temu - teraz jestem nieco szczuplejsza, ale efekt nierówno zwisające skóry pozostał. 

piątek, 15 listopada 2013

Plan treningowy po operacji

Do operacji  1,5 tygodnia a ja właśnie układam sobie w głowie mój plan treningowy po otrzymaniu zielonego światła na ćwiczenia :)

Początek będzie na pewno spokojny - czyli Orbi pójdzie w ruch . I pomyśleć, że jeszcze niedawno chciałam go sprzedać "bo to za słaby wysiłek dla mnie" ;) Pewnie 2 tygodnie orbiego ( 3-5 razy w tygodniu), potem Skalpel Ewy Chodakowskiej przez kolejne 2-3 tygodnie. Mam nadzieję, że po tym czasie uda mi się wrócić do intensywniejszych treningów i moja kondycja powoli będzie wracać do poziomu sprzed zaprzestania treningów.  Następnie na pewno przeplatane intensywniejsze treningi Ewy. I to mój plan zbudowania formy i powrotu do gry. Czasowo wszystko będzie oczywiście zależeć od tego jak mój organizm będzie współpracował.

Na pewno będę musiała skupić się też na moich najbardziej problematycznych partiach ciała czyli:
- brzuch (ale tutaj problem jest tak szeroki, że zasługuje na osobny post )
- pośladki - przyda się im podniesienie i zaokrąglenie - na pewno przysiady, może trening Mel B. na pośladki?
- wewnętrzna strona ud - pamiętam, że z zdziwieniem przyjęłam fakt, że będąc już w rytmie ćwiczeniowym, czyli ćwiczyłam regularnie, od dłuższego czasu różne rodzaje ćwiczeń , poczułam ból tych mięśni po treningu z Tomkiem Choinskim. Widać poruszył mięśnie które uchowały się podczas innych treningów, więc ten trening też trafi na listę ;)

Myślę też powoli nad treningiem z jakimś obciążeniem ale do tego droga długa więc nie ma sensu specjalnie się nakręcać na te ćwiczenia. Jednego się już nauczyłam - cierpliwość popłaca ;)

sobota, 9 listopada 2013

Droga do diagnozy

Nigdy nie byłam bardzo szczupła ( nie licząc wczesnego dzieciństwa ;) ) , ale miała typową, normalną sylwetkę. Wymagało to ode mnie jednak nieco wysiłku, pilnowania tego co jem, większej dawki ruchu. Ogólnie nie było źle. Z mężem dosyć szybko zdecydowaliśmy się na dziecko, od kliku lat miałam bliżej nie zdiagnozowane problemy ginekologiczne więc stwierdziliśmy, że nie ma powodu by zwlekać z tą decyzją. Kiedy zaszłam w ciążę ważyłam 67 kg przy wzroście 170 cm. Ciąża okazała się trudna, na początku ciągłe wymioty potem zagrożenie poronieniem, ok 20 tyg. stwierdzono cukrzyce ciążową. Jednak dzięki wskazówkom dietetyczki uniknęłam insuliny. Praktycznie całą ciążę przeleżałam - mimo tych problemów podczas ciąży przytyłam tylko 8 kg. Po porodzie ważyłam mniej niż przed zajściem w ciążę. Stosowałam dalej wskazówki dietetyczne jakie otrzymałam w czasie ciąży. Waga zatrzymała się w okolicach 65-64 kg. Niestety po ok 3 miesiącach od urodzenia córeczki coś zaczęło się dziać. Wypadanie włosów na początku ignorowałam (wiadomo, że po ciąży zdarza się to często), zaniepokoiłam się gdy zauważyłam czarne włoski na brzuchu, piersiach. Nagły wysyp trądziku  zrzuciłam na zamieszanie hormonalne po ciąży. Niestety byłam coraz bardziej nerwowa, pojawiały się wybuchy złości zupełnie bez powodu. A potem zaczęłam tyć... i to w szalonym tempie. Nie wiedziałam co się dzieje, wydawało mi się,że jem zdrowo, co 3 godziny, bez podjadania. Skąd to nagłe tycie? Z coraz większym przerażeniem spoglądałam na cyferki na wadze i nie mogłam w to uwierzyć. Stwierdziłam, że czas podjąć radykalne kroki. Zainwestowałam w orbitrek. Ćwiczyłam codziennie, na początku godzinę, potem ponad dwie. Waga zaczęła szaleć jeszcze bardziej. Spadły 2 kg a za tydzień było o 3 więcej. Byłam w coraz gorszej kondycji psychicznej. Ignorowałam słowa męża, który mówił, że to nie możliwe, żebym poszła do lekarza bo coś jest nie tak. Ja obwiniałam siebie. Uważałam, że to klasyczna wymówka - problemy ze zdrowiem. Czułam się beznadziejnie, włosy wypadały dalej, twarz w trądziku, czarne włoski pojawiały się na brzuchu, piersiach, wybuchy złości, płaczu i ta otyłość - z zgrabnej, szczęśliwej dziewczyny w ciągu kilku miesięcy zmieniłam się nie do poznania. I cały czas obwiniałam siebie.
W końcu mąż zmusił mnie to wizyty u endokrynologa. Wywiad, kilka badań. Na kolejnej wizycie wyniki i diagnoza - Insulinooporność i PCOS (zespół policystycznych jajników).
Leczenie rozpoczęłam w styczniu 2012 roku z wagą 88 kg - tabletki antyandrogenowe na obniżenie poziomu testosteronu oraz lek mający pomóc radzić sobie mojemu organizmowi  z insulinoopornością a do tego obowiązkowo ćwiczenia minimum pięć razy w tygodniu.
Jeśli ktoś myśli,że kilogramy spadały błyskawicznie to jest w dużym błędzie ;) W ciągu tych prawie dwóch lat były miesiące gdy waga nie drgnęła nawet o 100 gram. Czasem był to spadek 3 kg na miesiąc, czasem tylko kilogram. Uwierzcie, czasem miałam dosyć - ćwiczenia 5-6 razy w tygodniu, ciągłe pilnowanie jedzenia a efekty przychodziły bardzo opornie i były mało widowiskowe w krótkiej perspektywie czasu. A wiadomo, że nic nas tak nie motywuje jak widoczne efekty. Ale efekty jednak były! I to było (jest) najważniejsze. I nawet jeśli pojedyncze pomiary nie robiły wrażenia to podsumowując - z wagi 88 kg udało mi się zejść do 63 kg to jestem z siebie dumna :) Bardzo. Bo pomimo wielu wylanych łez, wielu litrów potu nie poddałam się. I nie poddam się dalej bo długa droga jeszcze przede mną. A kolejna kłoda została rzucona mi pod nogi - czekam na operację wycięcia woreczka żółciowego. Niestety pojawiły się kamienie (dziedziczna przypadłość w mojej rodzinie, niezwiązana z dietą ) które powodują coraz częstsze i boleśniejsze ataki. Nie jestem w stanie ćwiczyć, czuję się coraz gorzej ale do operacji już niewiele - 25 listopada stawiam się w szpitalu. Potem czeka mnie czas kiedy będę stopniowa wracać do aktywności fizycznej, której brakuje mi bardzo. Myślę, że tej blog powstał też właśnie dla tego bym mogła zająć sobie myśli i zrobić coś nie tylko dla siebie ale i dla innych osób którym czasem brakuje już motywacji, czują że ich wysiłek jest nic nie wart, że to nie ma sensu. Uwierzcie mi, że ma :) Może moja walka trwa już (albo dopiero ;) ) dwa lata - ale gdybym wtedy się poddała to teraz nie byłabym w tym miejscu, byłabym bardziej chora, zmęczona, nieszczęśliwa. Wiem doskonale, że nie jest łatwo. Zwłaszcza jak widzi się oszałamiające kilku miesięczne metamorfozy innych. Wtedy pojawia się zazdrość - ale ona tez może być motywująca. Nie możemy się poddać. Warto walczyć o nasze zdrowie i życie. Bo tak naprawdę te dwa lata to niewiele w perspektywie całego życia. A o nie zawsze warto walczyć :)

Podsumowując:
- od stycznia 2012 do listopada 2013 straciłam 25 kg i wiele, wieeele centymetrów
- czuję się coraz lepiej ze sobą :) 
- dolegliwości zdrowotne związane z za wysokim poziomem testosteronu i insulinoopornościa minęły  w większości, wyniki badań kontrolnych w normie
- ćwiczyłam w następującej kolejności: orbitrek (różne obciążenia, od godziny do dwóch), aquaaerobic, rowerek w kapsule pod ciśnieniem, Skalpel Ewy Chodakowskiej , a następnie coraz intensywniejsze programy Ewy, która była dla mnie nieocenioną motywacją, miesiąc Insanity (potem kolejny atak woreczka który wyeliminował mnie z ćwiczeń do czasu operacji)
- dieta: brak diety ;) po prostu zdrowe odżywianie - małe posiłki, często, bez podjadania, produkty o niższym indeksie glikemicznym (np. makaron pełnoziarnisty zamiast białego)
Oczywiście w ciągu tych dwóch lat zdarzały mi się produkty odbiegające od ideału ;) 

Za niedługo pokażę Wam zdjęcia mojej metamorfozy :)