niedziela, 1 grudnia 2013

Wróciłam! :)

Jestem  już w domu! Niekompletna ale szczęśliwa ;) Pęcherzyk żółciowy razem z kamieniem opuścili moje ciało już na zawsze. Jestem tym bardziej zadowolona, że sytuacja okazała się być  na tyle poważna,że był  to już ostatni moment na wykonanie operacji metodą laparoskopową. Jeszcze trochę i jedynie klasyczna operacja mogłaby mnie uwolnić od tego zbuntowanego narządu. Niestety wiązało by się to z dłuższą rekonwalescencją i większym ryzykiem przepukliny.

Czuję się całkiem nieźle a nie minął jeszcze tydzień od zabiegu. Wstępnie dowiedziałam się,że powinnam odczekać miesiąc nim wrócę do ćwiczeń ( upewnię się jeszcze w środę podczas ściągania szwów ). Czyli z Nowym Rokiem witajcie regularne treningi!!! :)  Teraz muszę się skupić na podkręceniu metabolizmu w kwestii żywienia. Aktualnie moja dieta jest fatalna, spożywam za mało kalorii ale nie mam na to większego wpływu. Jem zdecydowanie za mało i nie tak jak powinnam. Jeszcze co najmniej tydzień muszę zadowolić się gotowanymi warzywami. Potem będę starać się nauczyć swój organizm funkcjonowania z odpowiednią liczbą kalorii i z normalnym, zdrowym jedzeniem. Podobno mogę mieć problem z surowymi warzywami, ale może akurat ja będę tym szczęśliwcem którego takie problemy ominą ( oby, wizja braku moich ulubionych sałatek doprowadza mnie do palpitacji serca ;) )

 Boję się trochę powrotu do prawidłowego jedzenia, na pewno mój organizm zareaguje lekkim skokiem wagi. Większość osób jedząc tak jak ja teraz, spadła by mocno z wagi ale u mnie następuje błyskawiczne dostosowanie się do niewielkiej ilości jedzenia, metabolizm zwalnia  i każda próba powrotu na właściwe tory to spory wysiłek. Wystarczy zwrócić uwagę na fakt, że kilka dni głodówki przed i pooperacyjnej sprawiło, że waga wskazuje 62 kg , czyli prawie dokładnie tyle ile przed wyjazdem do szpitala. Kolejny dowód na to, że aby zdrowo gubić kilogramy trzeba jeść, zgodnie z naszym zapotrzebowaniem kalorycznym i ćwiczyć. Głodówki nic nie dają, oprócz późniejszych problemów z metabolizmem.


Mam nadzieje,że ten miesiąc pozwoli mi na uporanie się z tym problem i kiedy w styczniu wrócę do ćwiczeń wszystko wróci do normy :) Na szczęście wracam też powoli do leków bo ich brak zaczęłam już odczuwać.

Proszę, o to mój nowy (zdrowszy ;) ) brzuch! Może nie prezentuje się teraz pięknie ale mnie jego widok cieszy niezmiernie. W końcu nie będę musiała się bać się kolejnego ataku .



A po powrocie do domu czekała na mnie mała niespodzianka... W czasie mojego pobytu w szpitalu trwała akcja - 40% w sklepach Rossmann. Zależało mi na jednym lakierze do paznokci. Pełna zaufania do swojego męża wysłałam go do sklepu i... oczywiście podołał zadaniu i sprawił mi niespodziankę dodając jeszcze coś "od siebie". W końcu  remont ciała to nie tylko ćwiczenia i zdrowe odżywianie ;)








8 komentarzy:

  1. mąż jak złoto :) a brzuszek masz piękny, nawet z tymi łatkami :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fsantastycznie ze juz po, a jakie masz superowe gociochy!!!! Wracaj do sil!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, taką Żonę mąz powinien obsypywać codziennie prezentami. Podziwiam ogromnie za cierpliwość, wytrwałość i upór.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystkiego dobrego Magda, wracaj do sił! przeczytałam Twoj post o walce z waga i PCOS i serdecznie Ci gratuluje. Ja jestem na początku drogi, dlatego wiele dla mnie znaczy to co opisałaś. Dzieki serdeczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za ciepłe słowa :* Powodzenia! Na pewno Ci się uda :)

      Usuń
  5. Daguś to akurat spodnie od piżamy :D

    OdpowiedzUsuń