Jak minęły Wam Święta?
Ostatnie dni oprócz chwil spokoju, których tak bardzo potrzebowaliśmy, obfitowały w wiele pokus ;)
Skusiłam się na przepyszny barszcz babci z uszkami, nieco pierogów i niezrównaną zupę rybną... mmm...
Prezenty też udane :D
Wyczekane perfumy. Kiedyś nie wyobrażałam sobie dnia bez perfum, potem kiedy nastąpiły zmiany, straciłam całą pewność siebie i nawet po perfumy nie sięgałam. Teraz długo szukałam "mojego" zapachu ( ulubiony zapach sprzed lat wycofano :( ) Miss Dior nie są może ideałem, ale czuje się w nich dobrze. A niewielu zapachów to dotyczy. Takie małe dziwactwo ;)
I przepiękny kalendarz Paperblanks :
A oto pierwszy wpis :D
Zapisane - zapamiętane!
Moja droga do zdrowia i zgrabnej sylwetki przy jednoczesnych zaburzeniach metabolicznych.
sobota, 28 grudnia 2013
poniedziałek, 23 grudnia 2013
Podsumowanie tygodnia z plotkiem w tle
Najważniejsze - surowe warzywa wchodzą już na stałe do mojego menu :) Uff... witajcie sałatki! Muszę, przyznać, że operacja była jedną z najlepszych decyzji w tym roku. Wreszcie nie boję się kolejnego ataku, mogę jeść coraz więcej wartościowych produktów, nie czuje bólu. Pełen sukces! Z każdym dniem jest coraz lepiej.
Druga sprawa - publikując swoje zdjęcia w sieci spodziewałam się,że mogą trafić niekoniecznie tam gdzie bym chciała. Kilka dni temu otrzymałam wiadomość o tym, że moja metamorfoza znalazła się, razem z innymi metamorfozami opublikowanymi na profilu Ewy Chodakowskiej, na łamach portalu Plotek. Przyznaje, że moje zdziwienie było ogromne. Podejrzewałam jednak, że gdzieś ten temat jest zagrzebany w czeluściach innych plotkowych informacji. Niestety moje nadzieje okazały się płonne. Kiedy odwiedziłam główną stronę gazety.pl moim oczom ukazał się następujący obraz...
Widok mojej pupy na głównej stronie gazety.pl mocno mną wstrząsną i zamieszał ;) Robiąc sobie zdjęcia "przed" gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że pokaże je znajomym to spaliłabym się ze wstydu. A teraz.... Przełknęłam tą "sekundę sławy" i liczyłam,że nikt z bliskich nie rozpozna ściany w moim domu. Może jednak nie ma się czego wstydzić? Pal licho... Następnego dnia zdjęcie mojej pupy zastąpiło zdjęcie pary książęcej! To dopiero awans :D Na komentarze tylko zerknęłam -po co psuć sobie nerwy. Jednak doczytałam informację którą muszę zdementować - nie otrzymałam żadnej gratyfikacji finansowej ;) Nie miałam nawet pojęcia o tej "publikacji".
Czy warto w takiej sytuacji publikować swoje zdjęcia w internecie? Myślę,że tak. Otrzymałam od Was tak wiele słów wsparcia i podziękowań. Pokazałam,że mając taki start można coś zmienić, że mimo braku idealnej skóry, można coś poprawić, że nie warto się poddawać.
Pozostaje mi mieć tylko nadzieję,że nikt nie wykorzysta tych zdjęć do reklamy jakichś podejrzanych środków odchudzających. Gdyby taka sytuacja rzuciła się Wam w oczy dajcie proszę znać :*
I jeszcze jedno - tylko 10 dni dzieli mnie od powrotu do treningu! Czas ruszyć tą "sławną" pupę ;)
Druga sprawa - publikując swoje zdjęcia w sieci spodziewałam się,że mogą trafić niekoniecznie tam gdzie bym chciała. Kilka dni temu otrzymałam wiadomość o tym, że moja metamorfoza znalazła się, razem z innymi metamorfozami opublikowanymi na profilu Ewy Chodakowskiej, na łamach portalu Plotek. Przyznaje, że moje zdziwienie było ogromne. Podejrzewałam jednak, że gdzieś ten temat jest zagrzebany w czeluściach innych plotkowych informacji. Niestety moje nadzieje okazały się płonne. Kiedy odwiedziłam główną stronę gazety.pl moim oczom ukazał się następujący obraz...
Widok mojej pupy na głównej stronie gazety.pl mocno mną wstrząsną i zamieszał ;) Robiąc sobie zdjęcia "przed" gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że pokaże je znajomym to spaliłabym się ze wstydu. A teraz.... Przełknęłam tą "sekundę sławy" i liczyłam,że nikt z bliskich nie rozpozna ściany w moim domu. Może jednak nie ma się czego wstydzić? Pal licho... Następnego dnia zdjęcie mojej pupy zastąpiło zdjęcie pary książęcej! To dopiero awans :D Na komentarze tylko zerknęłam -po co psuć sobie nerwy. Jednak doczytałam informację którą muszę zdementować - nie otrzymałam żadnej gratyfikacji finansowej ;) Nie miałam nawet pojęcia o tej "publikacji".
Czy warto w takiej sytuacji publikować swoje zdjęcia w internecie? Myślę,że tak. Otrzymałam od Was tak wiele słów wsparcia i podziękowań. Pokazałam,że mając taki start można coś zmienić, że mimo braku idealnej skóry, można coś poprawić, że nie warto się poddawać.
Pozostaje mi mieć tylko nadzieję,że nikt nie wykorzysta tych zdjęć do reklamy jakichś podejrzanych środków odchudzających. Gdyby taka sytuacja rzuciła się Wam w oczy dajcie proszę znać :*
I jeszcze jedno - tylko 10 dni dzieli mnie od powrotu do treningu! Czas ruszyć tą "sławną" pupę ;)
piątek, 13 grudnia 2013
Podsumowanie tygodnia ( nie do końca udane ;) )
Chciałam podsumować tydzień, wstawić zdjęcia i na dobrych chęciach się skończyło. Blogger zwariował z skalowaniem zdjęć, więc postanowiłam sprawdzić czy starych zdjęć też to dotyczy. Ciekawość się nie opłaciła bo okazało się,że niestety po próbie edycji reszta też się posypała i efekt jest taki,że musiałam skasować zdjęcia metamorfozy. Poradzę się kogoś mądrzejszego i mam nadzieję,że jutro wszystko wróci do normy :) Dziś już nic nie ruszam!
A co u mnie? Wprowadziłam do menu kasze i na szczęście wszystko jest w porządku. Plan na przyszły tydzień - surowe warzywa. Odetchnę z ulgą jak w końcu bez problemu zjem sałatkę ;) Poza tym dziecko chore, ja jeszcze mimo najszczerszych chęci jeszcze nie odzyskałam pełnej sprawności po operacji, mam problem z schylaniem, gwałtownym wstawaniem. Ale blizny już prawie nie bolą :)
A co u mnie? Wprowadziłam do menu kasze i na szczęście wszystko jest w porządku. Plan na przyszły tydzień - surowe warzywa. Odetchnę z ulgą jak w końcu bez problemu zjem sałatkę ;) Poza tym dziecko chore, ja jeszcze mimo najszczerszych chęci jeszcze nie odzyskałam pełnej sprawności po operacji, mam problem z schylaniem, gwałtownym wstawaniem. Ale blizny już prawie nie bolą :)
wtorek, 10 grudnia 2013
Moja metamorfoza u Ewy! :)
Wczorajszy dzień był dla mnie dużym zaskoczeniem! Ewa Chodakowska opublikowała moją metamorfozę. Poczułam się jakbym wyszła w bieliźnie na ulicę ;) Niesamowite uczucie przeczytać tyle pozytywnych komentarzy i otrzymać tyle wspierających wiadomości. Cieszę się,że niektórym z Was moja metamorfoza dodała nadziei na sukces. Dziękuję Wam wszystkim :*
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=581423968597984&set=a.422230287850687.98575.186823701391348&type=1&theater
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=581423968597984&set=a.422230287850687.98575.186823701391348&type=1&theater
piątek, 6 grudnia 2013
Biust w górę!
Dziś post o elemencie naszego ciała, który bardzo często wprowadza nas w kompleksy. Biust. Jedne czują,że mają za małe piersi inne znowu narzekają na za duży ciężar. Niewiele jest kobiet które są na prawdę zadowolone z wyglądu swojego biustu. Nie oszukujmy się - trudno nas w tej dziedzinie zadowolić ;) A kiedy dochodzi do treningów i spadku wagi to problem jest jeszcze większy.
Należę do grupy kobiet którym natura nie żałowała w tej kwestii. Zawsze miałam spore piersi, starałam się jednak dbać o nie na tyle, na ile to było możliwe. Ładnych kilka lat temu jedynym dostępnym dla mnie stanikiem był rozmiar 85 D ;) Koszmar! Ale kto wtedy wiedział o prawidłowym brafittingu ? Później wraz z wzrostem samoświadomości i świadomości producentów było łatwiej. Stanęło na rozmiarze 70H. Kiedy jednak gwałtownie przytyłam zaczynało mi brakować sklepów w których moglabym kupić odpowiednio dobrany stanik (do zakupów internetowych w tej kwestii trudno mi się przekonać). Rozmiar 75K... oj cięzko było (dosłownie i w przenośni ;) )
Wyobrażacie sobie np. podskoki i pajacyki z takim obciążeniem? Nic przyjemnego... wiedziałam,że jedynie dobry, sportowy stanik jest w stanie mi pomóc ale niestety potrzeba ta zbiegła się z czasem mocnego kryzysu finansowego i po prostu nie było mnie na niego stać. Metodą prób i błędów dopasowałam sobie stanik do ćwiczeń wykorzystując... dwa zwykłe staniki. Być może był to błąd w sztuce ale udało mi się uzyskać taki efekt, że godzinny intensywny trening nie kończył się bólem piersi. Dwa lekko usztywniane w połowie staniki nałożone na siebie tak ustabilizowały biust, że nawet Insanity nie było mu straszne ;)
Jednak 25 kg różnicy, pół roku karmienia piersią odbiło się na nim, nie oszukujmy się. Myślę jednak,że nie jest źle. Od początku starałam się trzymać kilku zasad:
- codzienne masaże kremami do biustu (nie mam swojego faworyta wiec nie polecę nic konkretnego)
- odpowiednie zabezpieczenie piersi w trakcie ćwiczeń ( tutaj jednak lepiej nie iść za moim przykładem i jeśli ma się możliwości zainwestować w dobry stanik do ćwiczeń)
- ćwiczenia ukierunkowane specjalnie na biust ( np. proste ćwiczenie które sama stosowałam codziennie http://www.trenujmyrazem.pl/wp-content/uploads/2013/04/19665.jpg Ręce układamy tak jak na obrazku Dociskamy mocno ręce i wytrzymujemy kilka sekund następnie wracamy do pozycji wyjściowej (powtarzamy kilka serii) następnie unosiłam ręce wyżej na wysokość oczu , powtarzałam całą procedurę i znowu unosiłam ręce - tym razem nad głowę i robiłam kolejne kilka serii. W internecie jest sporo bardziej zaawansowanych ćwiczeń )
I mimo ubytku kilogramów i zmiany rozmiaru z 75K na 65H-I Jestem zadowolona. Piersi nie wyglądają źle. Na pewno jeszcze okres stabilizacji wagi wpłynie na nie pozytywnie. Jestem dobrej myśli. Mam zamiar dołożyć jakieś ćwiczenia z ciężarkami na biust, dalej intensywnie wsmarowywać kremy i w końcu kupić odpowiedni sportowy stanik (oj marzy mi się Panache...
Dlatego taki mały apel z mojej strony. Nie zapominajmy o swoich piersiach w czasie treningów! One potrzebują osobnej, poświęconej tylko im uwagi ale myślę,że warto.A na co dzień dobry stanik może zdziałać na prawdę dużo dobrego.
I na koniec bardzo ważna kwestia - nie zapominajcie o samobadaniu! Dbajmy o siebie nie tylko ćwicząc i odżywiając się zdrowo :)
A Wy jakie ćwiczenia na biust polecacie?
Należę do grupy kobiet którym natura nie żałowała w tej kwestii. Zawsze miałam spore piersi, starałam się jednak dbać o nie na tyle, na ile to było możliwe. Ładnych kilka lat temu jedynym dostępnym dla mnie stanikiem był rozmiar 85 D ;) Koszmar! Ale kto wtedy wiedział o prawidłowym brafittingu ? Później wraz z wzrostem samoświadomości i świadomości producentów było łatwiej. Stanęło na rozmiarze 70H. Kiedy jednak gwałtownie przytyłam zaczynało mi brakować sklepów w których moglabym kupić odpowiednio dobrany stanik (do zakupów internetowych w tej kwestii trudno mi się przekonać). Rozmiar 75K... oj cięzko było (dosłownie i w przenośni ;) )
Wyobrażacie sobie np. podskoki i pajacyki z takim obciążeniem? Nic przyjemnego... wiedziałam,że jedynie dobry, sportowy stanik jest w stanie mi pomóc ale niestety potrzeba ta zbiegła się z czasem mocnego kryzysu finansowego i po prostu nie było mnie na niego stać. Metodą prób i błędów dopasowałam sobie stanik do ćwiczeń wykorzystując... dwa zwykłe staniki. Być może był to błąd w sztuce ale udało mi się uzyskać taki efekt, że godzinny intensywny trening nie kończył się bólem piersi. Dwa lekko usztywniane w połowie staniki nałożone na siebie tak ustabilizowały biust, że nawet Insanity nie było mu straszne ;)
Jednak 25 kg różnicy, pół roku karmienia piersią odbiło się na nim, nie oszukujmy się. Myślę jednak,że nie jest źle. Od początku starałam się trzymać kilku zasad:
- codzienne masaże kremami do biustu (nie mam swojego faworyta wiec nie polecę nic konkretnego)
- odpowiednie zabezpieczenie piersi w trakcie ćwiczeń ( tutaj jednak lepiej nie iść za moim przykładem i jeśli ma się możliwości zainwestować w dobry stanik do ćwiczeń)
- ćwiczenia ukierunkowane specjalnie na biust ( np. proste ćwiczenie które sama stosowałam codziennie http://www.trenujmyrazem.pl/wp-content/uploads/2013/04/19665.jpg Ręce układamy tak jak na obrazku Dociskamy mocno ręce i wytrzymujemy kilka sekund następnie wracamy do pozycji wyjściowej (powtarzamy kilka serii) następnie unosiłam ręce wyżej na wysokość oczu , powtarzałam całą procedurę i znowu unosiłam ręce - tym razem nad głowę i robiłam kolejne kilka serii. W internecie jest sporo bardziej zaawansowanych ćwiczeń )
I mimo ubytku kilogramów i zmiany rozmiaru z 75K na 65H-I Jestem zadowolona. Piersi nie wyglądają źle. Na pewno jeszcze okres stabilizacji wagi wpłynie na nie pozytywnie. Jestem dobrej myśli. Mam zamiar dołożyć jakieś ćwiczenia z ciężarkami na biust, dalej intensywnie wsmarowywać kremy i w końcu kupić odpowiedni sportowy stanik (oj marzy mi się Panache...
Dlatego taki mały apel z mojej strony. Nie zapominajmy o swoich piersiach w czasie treningów! One potrzebują osobnej, poświęconej tylko im uwagi ale myślę,że warto.A na co dzień dobry stanik może zdziałać na prawdę dużo dobrego.
I na koniec bardzo ważna kwestia - nie zapominajcie o samobadaniu! Dbajmy o siebie nie tylko ćwicząc i odżywiając się zdrowo :)
A Wy jakie ćwiczenia na biust polecacie?
niedziela, 1 grudnia 2013
Wróciłam! :)
Jestem już w domu! Niekompletna ale szczęśliwa ;) Pęcherzyk żółciowy razem z kamieniem opuścili moje ciało już na zawsze. Jestem tym bardziej zadowolona, że sytuacja okazała się być na tyle poważna,że był to już ostatni moment na wykonanie operacji metodą laparoskopową. Jeszcze trochę i jedynie klasyczna operacja mogłaby mnie uwolnić od tego zbuntowanego narządu. Niestety wiązało by się to z dłuższą rekonwalescencją i większym ryzykiem przepukliny.
Czuję się całkiem nieźle a nie minął jeszcze tydzień od zabiegu. Wstępnie dowiedziałam się,że powinnam odczekać miesiąc nim wrócę do ćwiczeń ( upewnię się jeszcze w środę podczas ściągania szwów ). Czyli z Nowym Rokiem witajcie regularne treningi!!! :) Teraz muszę się skupić na podkręceniu metabolizmu w kwestii żywienia. Aktualnie moja dieta jest fatalna, spożywam za mało kalorii ale nie mam na to większego wpływu. Jem zdecydowanie za mało i nie tak jak powinnam. Jeszcze co najmniej tydzień muszę zadowolić się gotowanymi warzywami. Potem będę starać się nauczyć swój organizm funkcjonowania z odpowiednią liczbą kalorii i z normalnym, zdrowym jedzeniem. Podobno mogę mieć problem z surowymi warzywami, ale może akurat ja będę tym szczęśliwcem którego takie problemy ominą ( oby, wizja braku moich ulubionych sałatek doprowadza mnie do palpitacji serca ;) )
Boję się trochę powrotu do prawidłowego jedzenia, na pewno mój organizm zareaguje lekkim skokiem wagi. Większość osób jedząc tak jak ja teraz, spadła by mocno z wagi ale u mnie następuje błyskawiczne dostosowanie się do niewielkiej ilości jedzenia, metabolizm zwalnia i każda próba powrotu na właściwe tory to spory wysiłek. Wystarczy zwrócić uwagę na fakt, że kilka dni głodówki przed i pooperacyjnej sprawiło, że waga wskazuje 62 kg , czyli prawie dokładnie tyle ile przed wyjazdem do szpitala. Kolejny dowód na to, że aby zdrowo gubić kilogramy trzeba jeść, zgodnie z naszym zapotrzebowaniem kalorycznym i ćwiczyć. Głodówki nic nie dają, oprócz późniejszych problemów z metabolizmem.
Mam nadzieje,że ten miesiąc pozwoli mi na uporanie się z tym problem i kiedy w styczniu wrócę do ćwiczeń wszystko wróci do normy :) Na szczęście wracam też powoli do leków bo ich brak zaczęłam już odczuwać.
Proszę, o to mój nowy (zdrowszy ;) ) brzuch! Może nie prezentuje się teraz pięknie ale mnie jego widok cieszy niezmiernie. W końcu nie będę musiała się bać się kolejnego ataku .
A po powrocie do domu czekała na mnie mała niespodzianka... W czasie mojego pobytu w szpitalu trwała akcja - 40% w sklepach Rossmann. Zależało mi na jednym lakierze do paznokci. Pełna zaufania do swojego męża wysłałam go do sklepu i... oczywiście podołał zadaniu i sprawił mi niespodziankę dodając jeszcze coś "od siebie". W końcu remont ciała to nie tylko ćwiczenia i zdrowe odżywianie ;)
Czuję się całkiem nieźle a nie minął jeszcze tydzień od zabiegu. Wstępnie dowiedziałam się,że powinnam odczekać miesiąc nim wrócę do ćwiczeń ( upewnię się jeszcze w środę podczas ściągania szwów ). Czyli z Nowym Rokiem witajcie regularne treningi!!! :) Teraz muszę się skupić na podkręceniu metabolizmu w kwestii żywienia. Aktualnie moja dieta jest fatalna, spożywam za mało kalorii ale nie mam na to większego wpływu. Jem zdecydowanie za mało i nie tak jak powinnam. Jeszcze co najmniej tydzień muszę zadowolić się gotowanymi warzywami. Potem będę starać się nauczyć swój organizm funkcjonowania z odpowiednią liczbą kalorii i z normalnym, zdrowym jedzeniem. Podobno mogę mieć problem z surowymi warzywami, ale może akurat ja będę tym szczęśliwcem którego takie problemy ominą ( oby, wizja braku moich ulubionych sałatek doprowadza mnie do palpitacji serca ;) )
Boję się trochę powrotu do prawidłowego jedzenia, na pewno mój organizm zareaguje lekkim skokiem wagi. Większość osób jedząc tak jak ja teraz, spadła by mocno z wagi ale u mnie następuje błyskawiczne dostosowanie się do niewielkiej ilości jedzenia, metabolizm zwalnia i każda próba powrotu na właściwe tory to spory wysiłek. Wystarczy zwrócić uwagę na fakt, że kilka dni głodówki przed i pooperacyjnej sprawiło, że waga wskazuje 62 kg , czyli prawie dokładnie tyle ile przed wyjazdem do szpitala. Kolejny dowód na to, że aby zdrowo gubić kilogramy trzeba jeść, zgodnie z naszym zapotrzebowaniem kalorycznym i ćwiczyć. Głodówki nic nie dają, oprócz późniejszych problemów z metabolizmem.
Mam nadzieje,że ten miesiąc pozwoli mi na uporanie się z tym problem i kiedy w styczniu wrócę do ćwiczeń wszystko wróci do normy :) Na szczęście wracam też powoli do leków bo ich brak zaczęłam już odczuwać.
Proszę, o to mój nowy (zdrowszy ;) ) brzuch! Może nie prezentuje się teraz pięknie ale mnie jego widok cieszy niezmiernie. W końcu nie będę musiała się bać się kolejnego ataku .
A po powrocie do domu czekała na mnie mała niespodzianka... W czasie mojego pobytu w szpitalu trwała akcja - 40% w sklepach Rossmann. Zależało mi na jednym lakierze do paznokci. Pełna zaufania do swojego męża wysłałam go do sklepu i... oczywiście podołał zadaniu i sprawił mi niespodziankę dodając jeszcze coś "od siebie". W końcu remont ciała to nie tylko ćwiczenia i zdrowe odżywianie ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)